piątek, 10 maja 2013

♣ IV. Oh, I beg you, can I follow?

- Ahaa!
Poniosłam głowę z poduszki. Na głowie miałam wielką szopę i prawdopodobnie wyglądałam jak mop.
- Mhmhpohm, mamo? - wstałam gwałtownie, uderzając głową w skośny sufit.
Rozejrzałam się po pokoju. W kącie siedział Phil, trzymając coś na kolanach i uśmiechając się do tego. Zostaliśmy u nich tej nocy, bo zwyczajnie Dan bał się swojego przyjaciela. Wcale mu się nie dziwiłam. A teraz... co on robi? Wysunęłam się z łóżka, mając w nosie to, że jestem w bieliźnie. W końcu Phil to homo, prawda?
- Co tam masz? - kucnęłam przy nim. Phil trzymał na kolanach laptopa, a na nim... Skype! Rozmawiał z... odsunęłam się gwałtownie od laptopa, piszcząc. James! A ja byłam w samej bieliźnie! Chłopacy zarechotali.
- Skąd Ty..
- Wziąłem wczoraj jego numer telefonu. - powiedział Phil, biorąc laptopa w ramiona i niosąc go do biurka. Uciekłam z pola widzenia kamerki. - I się zgadaliśmy, jakoś!
- Aha, to bardzo interesujące. - mruknęłam nieszczerze, szukając swoich spodni. Moje ciuchy były ciśnięte byle jak obok fotela, ale... gdzie ciuchy Nikki? Gdzie ona sama? - Gdzie...
- W pracy. - Phil odgadywał moje myśli. - Co jest dziwne, dziewczyna nawet nie miała najmniejszego kaca...
- Bo nic nie piła, kretynie. A Ci co, główka doskwiera? - podeszłam do niego, już całkowicie ubrana. Dżejms właśnie coś mówił, z szerokim uśmiechem. Zauważyłam, że nie ma koszulki. To było sexy, niemniej jednak...
- Fuuuuj, to gejowskie. - zebrałam chłopakowi jedną słuchawkę, aby posłuchać, co mówi Phelps.
- I okazało się, że to dziś... ale cieszę się... oo, cześć Madeleine! - przywitał się ze mną entuzjastycznie. Posłałam mu ciepły uśmiech, opierając się łokciami o zagłówek w krześle Phila. - Mam kaca jak cholera, nie pamiętam prawie nic z wczoraj... Proszę powiedź, że nie zrobiłem nic głupiego.
- W sumie zastanowiłabym się nad tym dłużej... ale chyba nie było tam nic, co utkwiłoby na dłużej w pamięci kogokolwiek.
Bruneta chyba usatysfakcjonowała moja odpowiedź. Oddaliłam się od monitora.
- Chyba będę się zbierać, co?
- NIE, ZOSTANIESZ! - wpadł do pokoju Dan, w biegu ciągnąc mnie za dłoń w stronę kuchni. Posłusznie pobiegłam za nim.
- Pali się, Danisnotonfire? - wyszczerzyłam się. Chłopak robił... kanapki.
- Nie rozumiem, po co mnie wołałeś. - oświadczyłam głupio, ale on wskazywał moją komórkę która poruszała się po blacie, mocno wibrując. - Jakbyś nie mógł mi jej przynieść... Słucham.
Przytrzymałam komórkę ramieniem, pomagając Danowi w robieniu kanapek.
- Oh, to Ty! - zeszłam nagle na polski język, a Dan spojrzał na mnie z zainteresowaniem. - Tak miło Cię słyszeć. Wiesz już coś o biletach...? Jestem w stanie odebrać Cię z lotniska nawet jeśli byłoby to w środku nocy!... - zrobiłam pauzę, wysłuchując dziewczyny. - Słuchaj, nie uwierzysz, kogo spotkałam... Ani u kogo w domu jestem...! Nie, nie u Samwella, rany. Poznałam Phelpsów.
- Ah! PAMIĘTAM! - ucieszyła się Natalia, a ja musiałam przytrzymać telefon dłonią, aby mi się nie ześlizgnął. - Grali Weasley'ów w Harrym... Nadal się jarasz George'm?
- CIĄGLE SIĘ NIM JARAM. Słuchaj, byliśmy na imprezie w nocy... i Fred się do mnie przystawiał po pijanemu. To znaczy, James.... I potem... ah, Dominika też poznała swoich "idoli". Ale nie mogę teraz rozmawiać, bo Dan zaciuka mnie tym nożem do...
Rozłączyłam się dramatycznie, wybuchając śmiechem. Głos przyjaciółki zdecydowanie poprawił mi humor. No, i będzie tu już za cztery dni! Howell właśnie kończył robić kanapki.
- Ale mam kaca. - jęknął, podając mi talerz. Sam rzucił się do butelki wody, aby zaraz potem wypić całą jednym haustem.
- Wszyscy macie. - zauważyłam, wywracając oczami. - Wow, Dan, to wygląda smacznie.
- Ty nie? Dzięki.
- Ja jestem Polką, nie pamiętasz? - prychnęłam, niosąc talerz do drugiego pokoju. - I tak wypiłam więcej od was.
Phil zniknął, a siedzący w ekranie laptopa James (już ubrany w koszulkę! Jaka szkoda.) oświadczył mi, że poszedł wziąć prysznic. Jasne, a to ciekawe. Ignorując kanapki, usiadłam na krześle, aby trochę pogadać z bliźniakiem.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? Może byś do nas przyjechał, co? Wesoło jest, a Dan obrobi cały zapas wody, jak tak dalej pójdzie. - dodałam, zerkając na chłopaka, który miał już kolejną butelkę wody w ustach.
- Slysaslzb toooooo! - powiedział mi, nadal pijąc. Woda pociekła mu po brodzie i zniknęła w jego t-shircie. - Chcejsz się napić?
- Podziękuję. - zaśmiałam się, odwracając się z powrotem do ekranu laptopa. - M, to jak, kochany?
Dżejms zrobił dziwną minę.
- Miałem dziś jechać na golfa...
- Nie, nie, jak miałeś jakieś plany, to się nie kłopocz! - powiedziałam szybko. - Golf mimo kaca, hę?
- Kaca? - wytrzeszczył na mnie oczy, a ja już wiedziałam, co usłyszę. - Ty masz...... AAAA!
Wybuchnął nagle śmiechem.
- Oliver. - oświadczyłam, nagle blada jak kreda. Krew po prostu odpłynęła mi od policzków. Patrzyłam na mężczyznę, mając świadomość, że nazwałam go właśnie kochaniem. Żeby móc jakoś odwrócić uwagę od mojego zażenowania, wepchnęłam sobie do ust kawałek kanapki Dana. Po chwili zmuszona byłam ją wypluć.
- TFU, KTO NORMALNY ROBI KANAPKI Z.... to cynamon?!
- Dan robi. - wrócił Phil, na głowie miał zawinięty stylowy turbanik z ręczniczka. A na biodrach...
- OUUUUUUUH. - jęknęłam, w tym samym momencie co Dan i Oliver, odwracając głowy, bowiem... Phil jakoś nie fatygował się zasłaniając czymkolwiek swoich klejnotów.
- Pewnie rozdziewiczyło Cię samym spojrzeniem, dziewczyno! - zarechotał chłopak, nadal nie robiąc nic z tym, że wszystko było doskonale widać. Uparcie wpatrywałam się w klawiaturę laptopa, nie odwracając głowy. Rozległo się szmeranie, Phil jakby nigdy nic szukał sobie w szafie ciuchów. Kliknęłam ze złością w przeglądarkę, mając zamiar sprawdzić Twittera.
- Masz Twittera? - zapytałam bliźniaka, scrollując w dół. Nic ciekawego, Nikki dodała parę traumatycznych wpisów. - Pewnie, że masz.
Dodałam szybko, wyszukując go. Taka już dola, gdy szalałam za Phelpsami miałam starannie dopasowany każdy szczegół i wiedziałam o nich wszystko, co w internecie można się dowiedzieć.
- Śledzisz mnie? Zaraz poszukam...
- Madeleine, Madeleine Norrington. - przypomniałam mu cierpliwie, odświeżając stronę.
- Taa... Norrington, jak ten dude z Piratów?
- Oh... tak! - ucieszyłam się, rada, że aktor pamięta takie rzeczy. Ponownie odświeżyłam stronkę, śledziły mnie już czterdzieści dwie osoby, zatem ktoś doszedł. Rany, muszę poszukać więcej ludzi. - Widzę, że znalazłeś?
W tym samym momencie obrócił mnie na krześle obrotowym Lester, uradowany i ucieszony z jakiś powodów.
- Zamawiamy zakupy, bo prędzej umrzemy, niż zjemy kanapki Dana. Chcesz coś?
No, przynajmniej miał już na sobie normalne spodnie.
- Zbożowy batonik i... pół litra czystej wódki.
- Jak ogarniać to ogarniać. - rechotał chłopak, wybierając numer.

(...)

Co spodziewała się ujrzeć Nikki po wejściu do domu Howella i Lestera? Może wszystkich kulturalnie oglądających telewizję, a może Mad pomagającą nakręcić kolejny vlog na YouTube'a? Wielce mi z niej operatorka kamery w końcu... A nie, scenarzystka bardziej! Zrobiłaby im kobiece makijaże i paradowaliby w sombrero. Z głośników laptopa leciał delikatnie utwór Wiz Khalify, wszędzie walałby się puste, aluminiowe butelki po piwie, kilka szklanych po innych, na pewno szlachetnych trunkach.
- LECZĄ KACA! - wyskoczyłam na przyjaciółkę, machając nad głową bokserkami Phila jak trofeum.
- Genialnie. - przewróciła oczami Nikki, zdejmując z siebie kurtkę. Była wilgotna, padało. - Nie mów, że zostaniemy tu na jeszcze jedną noc? Na darmo płacimy za hotel.
- KOSZULKĘ METALLICY MI WYPRAŁEŚ, METALLICY! - usłyszeliśmy nagle Phila. Wytrzeszczyłam się, jedno oko miałam większe od drugiego.
- Eh... Nie uwierzysz, kogo spotkałam w robocie.
- Właśnie, jak tam było?
- Całkiem w porządku, dostałam pensję... ale wydałam ją już na obiad w Starbucks'ie. I spotkałam Jamesa.
- Co on tam robił? - zainteresowałam się, biorąc sobie browara z lodówki. - Chcesz?
- Nie, dzięki... Przyszedł do swojej dziewczyny! Nieźle się wkurzyła, jak się dowiedziała, co wyprawiał. No i potem gadaliśmy... i chyba nadal jest na nas wkurzona.
- No pięknie. - burknęłam, otwierając zamaszyście piwo. Wytrysnęło do góry, zalewając połowę blatu. - Powinna być wdzięczna, w końcu to ja.. my doprowadziliśmy go do ogarnięcia.
- Przemawia przez nią zazdrość. - mruknęła Nicole, również biorąc sobie jedno piwko.
- Co?!
- Złoty trunek będzie mnie napędzał do zabawy. - mrugnęła jeszcze do mnie i ruszyła w stronę chłopaków.

poniedziałek, 6 maja 2013

♣ III. Now I dunno where's my brain.

Ze skruszoną miną wyszłam z łazienki. Oliver zgodził się przyjechać. Zgodził, ba. Nie mógł uwierzyć, że jego święty braciszek się upił. Teraz tylko czekać, aż przyjedzie. Oddałam Jamesowi telefon z miną zbitego psa. 
- Szalejesz jeszcze?
W odpowiedzi brunet objął mnie od tyłu, kołysząc się na boki. Oh, to chyba jakiś dowcip. Mój drugi dzień w Londynie, obie z Nicole mamy już pracę, spotkałyśmy Dana i Phila i właśnie wesoło spędzamy sobie z nimi czas w barze. No, oprócz tego wygląda na to, że pijany aktor właśnie się do mnie przystawia. I zaraz będzie tu drugi aktor. Kogo jeszcze poznam, królową Elżbietę? 
Oderwałam się od bliźniaka i podeszłam do baru, przy którym Phil stworzył swój mały świat z zakłopotanym barmanem.
- Nie uważasz, że jesteś zbyt, no wiesz.... wstawiony? - syknęłam mu do ucha, odciągając go od baru. Barman obdarzył mnie pełnym wdzięczności spojrzeniem. 
- Co chcesz, kobietoooooo?
- Zabić Cię w lesie. Phil, widziałeś Nikki?
Chłopak rozejrzał się nieprzytomnie po barze. Grzywka kompletnie oparła mu na oko i nic na nie nie widział. 
- Dana też nie maaa... Ale wiesz co, Charly? Kocham Cię w ten sposób, w jaki układasz swoje włosy rano. W sposób w jaki chodzisz na tych swoich szpilkach, których tak nienawidzisz...
- JAKA CHARLY, POPIEPRZYŁO? - przez chwilę byłam nawet skłonna uwierzyć, że źle zrozumiałam co powiedział, ale to po prostu on był napruty i gadał od rzeczy. No... przynajmniej umiał jeszcze składać jakoś zdania, a to duży plus.
- Nie wiem, Charly, czy jesteś tak głupia na jaką wyglądasz, ale jesteś blondynką, więc...
- CO? - przeczesałam palcami swoje orzechowe włosy, jakby sama upewniając się, że nie jestem. Phil widocznie też to zauważył, bo poruszył się niespokojnie.
- Widziałaś Dana, Mad? 
Nagle jakby wrócił do normalności. Ale zmuszona byłam zakończyć rozmowę bo do baru wparował brat Jamesa. Naprawdę byli tacy sami! No, może Oliver miał trochę inny styl.. Luźna czarna koszulka z Bon Jovi'm zwisała na jego umięśnionych ramionach, włosy miał roztrzepane, jak w wiecznym wichrze. Nie to co nienaganny James, z ulizanymi włosami, koszulą i wszystkim... Zerknęłam na niego. No, może teraz akurat tego nie da się odczuć. Zaśmiewając się pod nosem, podeszłam do nich. 
- Nie jest z nim aż tak źle. - oświadczył bliźniak, najwidoczniej rozbawiony. James wziął go pod ramię, najwidoczniej ucieszony.
- No, psino, przyszedłeś pobawić się z braciszkiem?! - jednocześnie wyciągnął do mnie rękę i przyciągnął mnie mocno do siebie. Gorzej chyba być nie mogło.. a jednak, mogło! Nagle doskoczył do nas Phil. 
- Cześć kochane pyszczki moje.
Oczywiście zwracał się do bliźniaków, a nie do mnie. On jest naprawdę gejem? Na to wyglądało. 
- Mogę śpiewać, mogę tańczyć, mogę uprawiać seks! - darł się James. I jakby próbując zaprezentować swoje możliwości zaczął się kołysać, nieomal się nie przewracając... a tym samym przewracając mnie. AmazingPhil z chęcią się do niego dołączył. Klęczałam na kolanach, zdumiona. Nawet się nie zorientowałam, kiedy wyrżnęłam na glebę. Oliver podał mi dłoń. Rozpłynę się tu zaraz! 
- Dzięki.
Wstałam na równe nogi. Chyba trzeba było eskortować Jamesa, bo taczał się tam. Phil właśnie zamawiał mu kolejną kolejkę.
- Nie ma mowy! - powiedziałam równo z Oliverem, łapiąc bruneta za ramiona. 
- Chodź, James.
- Gdzie mnie ciągniecie?
- Na.. randkę... - wypadliśmy z baru, za nami Phil, cały w skowronkach. Gdyby była to kreskówka, wokół jego głowy latały by małe serduszka, na kształt aureoli.
- TUTAJ JESTEM. 
Na dźwięk głosu Phila dwie postacie przy murku oderwały się od siebie. Dan cały zapłakany, Nicole zmartwiona i współczująca. Moje brwi poszybowały wysoko w górę. 
- Upił się... i ryczy. - mruknęła do mnie przyjaciółka, wywracając oczami. Uniosłam kciuk w górę. Każdy powód żeby przytulić Howell'a jest dobry, nie? 
- Niezaglondowowywuje się darowanowanemu Danowi koniowi...- wybełkotał Phil, nagle wymiotując na trawnik. Dan zakrył oczy dłonią.
- Mój... przyjaciel... jest homo... A ja mieszkałem z nim przez tyle lat...! - mówił Nicole. 
Oli wpakował już brata do samochodu. James przyssał się do szyby jak glonojad i właśnie patrzył na nas mętnymi, pijackimi oczkami.
- Dzięki za cynk... em...
- Madeleine, jak ja Cię kochaaaam, do Ciebie szlocham. - to Phil kucnął na jedno kolano.
- Przynajmniej znasz moje imię.
- Ta... - Oliver podrapał się zakłopotany po głowie. - Do zobaczenia.
Do zobaczenia? Serce mi drgnęło, a co to niby miało znaczyć? Uśmiechnęłam się głupio. Ja tam z Phelpsami zawsze chętnie... się zobaczę.
- Okay, tylko teraz musimy odprowadzić ten cyrk na dwóch kółkach. - zwróciłam się do Nicole, gdy samochód odjechał.

(...)

Odprowadziłyśmy chłopaków do ich domu. Mało mnie jakoś obchodziły ich teksty o seksualności, myślałam o Phelpsach. Konkretnie o jednym. Przez jedną cudowną chwilę byłam sobie z nim jak z jakimś przyjacielem. Ale potem... Do zobaczenia? Nawet nie mam jego numeru!
Z złością zapaliłam papierosa. Nagle Dan przebiegł obok mnie, Phil go gonił. Nicole prawie kładła się ze śmiechu. Cóż, przynajmniej Ci tutaj nie wyglądają, jakby szybko mieli zniknąć z naszego życia.


♣ II. We all get drunk sometimes.

- Ja naprawdę chcę dostać tą pracę, Madeleine! - jęknęła Nikki całkiem poważnym tonem. Żarty chyba odkładamy na bok. Wyprostowałam się jak struna, odsuwając od siebie talerz z śniadaniem.
- Nie bądź taka melodramatyczna...
- MELODRAMATYCZNA? Ja muszę dostać tę pracę. W przeciwieństwie dla Ciebie, nie mam tu jeszcze żadnej posady i TROCHĘ mnie to martwi.
Fakt, przed wyjazdem złożyłam CV do Polskiego, ale to uwaga Polskiego, wydawnictwa które miało siedzibę w Londynie. Brakowało im kogoś na korektę, więc łatwo się zgodzili. 
- To kiedy tam się wybierasz?
- Zaraa.... Jestem głupia! - pacnęła się nagle w czoło.
- To wiem, no ale miło, że się przyznałaś. - zachichotałam. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, nie byłoby mnie już tutaj.
- Umówiłam się z Danem i Philem na kawę. Za godzinę.
- Zamierzałaś jechać na dwa fronty? - parsknęłam śmiechem, wstając i udając się do łazienki, aby zrobić sobie jakiś delikatny makijaż.
- Właściwie, po prostu zamierzałam wziąć Ciebie. Wiesz co? - spytała, a ja pojawiłam się w drzwiach łazienki z tuszem w dłoni. - Ja naprawdę nie mogę iść, ale nie obrazisz się, jeśli Cię tam wyślę, co? Proooooszę! Nie chcę wyjść na gołosłowną, głupie to trochę, gdyby nikt się nie zjawił. Postaram się szybko przyjść! 
- Nie ma sprawy, nie płacz mi tu już. - powiedziałam rozbawiona, patrząc na jej przerażony wyraz twarzy. - Ale nie waż się przychodzić bez pracy, wtedy to dopiero będzie melodramatycznie jak nam nie wystarczy na hotel.

(...)

W całym swoim życiu chyba nie czułam się bardziej zagubiona. Poprawiłam torebkę na ramieniu, rozglądając się nieporadnie po ulicy. Ja i moja pieprzona orientacja w terenie... Zmysł harcerza, haha. Cholera i ni w cholerę nie mogę zadzwonić do Nicole, bo ma tą rozmowę kwalifikacyjną. Na ulicy nie było zbyt dużo osób. Zaczepiłam jakiegoś bruneta, który szedł przede mną.
- Przepraszam...
Odwrócił się ku mnie natychmiastowo, jak rażony gromem.
- Autograf czy zdjęcie?
- CO? - wytrzeszczyłam na niego oczy, dopiero teraz dostrzegając jego twarz. O nie, to był... Fred! Nie, George... Argh. Jeden z aktorów grających bliźniaków w Harry'm Potterze. To niewiarygodne, kocham ich! - Chciałam tylko spytać o drogę do Mystic Coffe. Wygląda, że się zgubiłam.
W moim akcencie na pewno było słychać, że jestem nietutejsza i to chyba tylko to skłoniło Phelpsa do udzielenia mi pomocy. A może przeznaczenie.
- Wspaniale, akurat tam idę. - uśmiechnął się do mnie ciepło i chwilę potem szliśmy już razem ulicą. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Ogłupiałam jak wczoraj Nicole przy Danie, może nawet bardziej.
- Amm.... Gdzie masz brata? - a widząc jego zaskoczone spojrzenie, dodałam - Weasley'owie..
Rany, głupia dziewczyno, co ty mówisz! Nie mogłam się powstrzymać. Przecież doskonale znałam ich nazwiska.
- Olivera? Nie wiem, dziś pewnie został w domu. I jesteśmy... Phelps. A Ty...?
Ah, zatem to Fred.. znaczy James.
- Wiem. Przepraszam, zachowuję się jak idiotka. Madeleine Norrington.
- Idiotkę żeś widziała... - mruknął, szczerząc do mnie zęby. - Jesteśmy.
I faktycznie, staliśmy pod Mystic Coffe. Poczułam nagłą, przemożną chęć rzucenia się mu na szyję i zrobienia sobie z nim wspólnego zdjęcia. Wszedł już jednak do środka, a ja zaczerwieniłam się po uszy. Obudził się we mnie instynkt fanki... i kilka dobrych godzin przeglądania tumbrla w poszukiwaniu jego zdjęć. Wsunęłam się do kawiarni za nim. Danisnotonfire i AmazingPhil już tam byli. James stał na przeciwko mnie i rozglądał się po pomieszczeniu, zerkając na zegarek na ręce. 
- Hej, James, może przyłączysz się do nas? - zagadnęłam go z uśmiechem. Wiedziałam, że będę tego żałować, już sami Youtuberzy przytłaczali mnie trochę swoją sławą. 
Zgodził się z zaskakującą łatwością. Przysiadłam się do chłopaków z szerokim uśmiechem.
- Nicole nie mogła przyjść, ma dziś rozmowę o pracę. - poinformowałam ich, ale bardziej kierowałam to w stronę Dana. 
- Szkoda, ale nie szkodzi. - wyszczerzył się Phil, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Mam nadzieję, że zbyt długo nie czekaliście... - odrzekłam słabo, zezując na dwie puste filiżanki przed nimi.
- Okołu dziesięciu minut, ale nie przejmuj się, wspaniale się bawiliśmy. - uśmiechał się szeroko Phil.
Coś mnie naszło... panika, poczucie beznadziejności, nie wiem... Wypaliłam:
- Jesteście gejami?
Phil zaczął się śmiać, a Dan wytrzeszczył na mnie oczy, jakby niepewny czy się załamać czy wybuchnąć śmiechem. Siedzący obok mnie James, zagadnął mnie:
- Wiesz, Madeleine, wydaje mi się, że po prostu są przyjaciółmi. - zaśmiał się pod nosem, a ja urażona dźgnęłam go w ramię. - Kojarzę Cię... jesteś Danisnotonfire.
- A Ty jesteś jednym z bliźniaków! - podniecił się nagle Phil, klaszcząc w dłonie. Phelps obdarzył go zdawkowym spojrzeniem.
- Ciebie nie znam.
- Jak można znając Dana nie znać AmazingPhila? Przecież on jest amazing. - roześmiałam się, przeglądając menu. Karmelowa kawa z cynamonem to coś, czego chcę.. Chociaż zdecydowanie wolałabym schłodzone piwko. Całą godzinę przegadaliśmy śmiejąc się i gadając w najlepsze. W pewnym momencie James zdradził, że miał tu się spotkać z dziewczyną, ale chyba go wystawiła. Jak można wystawić takiego wspaniałego faceta? Piłam właśnie trzecią kawę, gdy do kawiarni wpadła zdyszana Nikki.
- Dostałam tę robotę! 
Rzuciłam się, żeby ją uściskać, ale dopowiedziała:
- Oczywiście, najpierw małą pensję... Będę roznosicielką kawy. Ale to dopiero początek, prawda?
- Podpatrzysz tych wszystkich wielkich modowych geniuszy przy pracy.. To jest James, James, Nicole. 
Moja przyjaciółka łatwo wpasowała się w towarzystwo. Gdy zapadł zmrok, przenieśliśmy się do baru naprzeciwko. Każda okazja do picia jest dobra. Przewieszałam się właśnie przez barek, jakby zastanawiając się, czy sobie zwymiotować czy nie, gdy zagadnął mnie pijany Dan:
- Voldemort jest sexy! - po czym podobnie jak ja przewiesił się przez barek i.. zwymiotował. Odsunęłam się gwałtownie, śmiejąc się w najlepsze. Mimo,że była nas tylko piątka, łatwo opanowaliśmy cały bar. James niebezpiecznie blisko kołysał się z jakąś laską w rytm dzikiej muzyki rave, która leciała z głośników. 
- Phelps, przypominam Ci, że masz dziewczynę! - zawołałam, odciągając go. Rzucił się na mnie z łapskami.
- Ciebie?
- Nie, nie. Rany, ale jesteś... - odepchnęłam go, bo zbliżał się do moich ust. - Wszyscy macie słabą głowę!
Zirytowałam się, wiodąc wzrokiem ku Nikki która chichotała z Danem i Philem który podrywał barmana. Haha, boże. 
- Musisz ogarnąć! - wkurzyłam się szczerze, bo James próbował się do mnie dobierać. Zanurzyłam rękę w jego kieszeni, aby wyłowić telefon. Ucieszył się, najwidoczniej myśląc, że go... brr, macam. Popędziłam do łazienki, po drodze wybierając numer. To była spontaniczna decyzja. W sumie nie zrobiłabym tego bez procentów we krwi. Wybrałam bowiem numer do Olivera.
- Co jest, stary?
Zatrzasnęłam drzwi od łazienki, opierając się o nie.
- Halo, Oliver? Potrzebna mała pomoc z Twoim bratem.

niedziela, 5 maja 2013

♣ You think you know us? — Characters.

Madeleine Nina Norrington.


Polska emigrantka. Zaprzysięgła fanka Polskiego języka i kultury. Nazwisko dała sobie ze względu na fascynację postacią Jamesa Norringtona z "Piratów z Karaibów". Nawet nie próbuj się do niej zbliżać, jeśli zamierzasz krytykować jej gusta, bo zje Cię żywcem. Broni swoich racji jak lew. Najbardziej uwielbia gry wideo i książki. Zapytasz o jej dzieciństwo? Odpowie Ci dwoma, krótkimi słowami - Harry Potter. Wierna Potterhead. Lubi dogryzać innym, ale na ogół jest miłą i sympatyczną dziewczyną... ale niestety bardzo często zdarza jej się upić. Nigdy naprawdę się nie zakochała, jeśli nie zaliczać bohaterów literackich i paru sław na portalu Youtube. Mad uwielbia być w towarzystwie przyjaciół, zaliczają się do nich Nicole, Natalia i ostatnio... Phil.

Nicole Bethany Grey.


Ta dziewczyna potrafi pokazać pazurek. Mimo to, gdy poznasz ją lepiej, potrafi być niewiarygodnie słodka. Zawsze stawia na swoim. W przeciwieństwie do przyjaciółki, Madeleine, po prostu uwielbia język angielski. A ulubione zajęcia Nikki? Fangirling! Miłośniczka angielskiej strony Youtube'a, Nintendo i... czekolady. Nicole nie należy raczej do nieśmiałych osób, ale najlepiej czuje się w gronie dobrych znajomych. Rysuje i to rysuje całkiem dobrze. Stara się w Londynie o pracę w magazynie mody. Projektowanie to jej kolejna pasja, połowa jej garderoby to własne projekty. Mimo to, nie lubi ich pokazywać. Czasem bywa naprawdę skryta i tajemnicza, ale zaraz jej to przechodzi.

Natalie Craig.


Zdecydowanie mówimy tu o najbardziej uroczej i niewinnej osobie w całym teamie. Chociaż... czy możemy mówić o niewinności, gdy Natalia potrafi spędzić cały dzień i noc pijąc? Cóż, może to właśnie to tak ją połączyło z Madeleine. Tala żartobliwie pofarbowała sobie włosy na blond, aby znaleźć usprawiedliwienie swojej głupoty. Słuchaczka rocka, z Niallem Horanem połączyły ją wspólne pasje - głównie gitara i jedzenie.     Dziewczyna rozbroi każdego swoim śmiechem - jest naprawdę piękny i to nim naprawdę potrafi oczarować. Trudno spotkać ją bez lustrzanki, ostatnio zakochała się w fotografii. Jej charakter jest nieodgadniony - jest nad wyraz miłą dziewczyną z osiedla, ale gdy przyjdzie co do czego... uwielbia się kłócić.

Dan Howell.


Prowadzi kanał na YT, a należy także wspomnieć, że liczba jego widzów zaczyna piąć się ku dwom milionom. Mimo to nigdy nie gwiazdorzy z tego powodu i zachowuje się jak każdy chłopak w jego wieku. Często popełnia błędy życiowe, których potem długo żałuje. Jest dobrym przyjacielem, a jeszcze lepszym materiałem na...sympatię. Jest miły i pomocny, ale miewa dni, gdy nie chce mu się z nikim gadać. Jest ciepłą osobą, obdarzoną niebanalnym poczuciem humoru. Jego największe pasje to oczywiście internet i muzyka. Jego największym przyjacielem jest Phil, mieszkają razem. 

Oliver, James Phelps.


Oni są po prostu... tacy sami! Przynajmniej z pozoru. James jest tym "większym braciszkiem", mimo, że jest od brata młodszy o 13 minut. Jest bardziej typem mola książkowego, jest spokojny i nigdy nie odzywa się niepytany. Obojga bliźniaków jednak cechuje poczucie humoru. Jako aktorzy nie mogą odpędzić się od dziewczyn, ale ignorują je. James ma dziewczynę, a Oliver jest właśnie po rozstaniu. Mimo to nie traci wigoru i nadal spełnia rolę "łobuzerskiego brata". James to romantyk, natomiast o Oliverze i jego stosunku do dziewczyn trudno powiedzieć coś konkretnego. Na pewno nie można odmówić obu uroku. Miłośnicy sportów, najbardziej piłki nożnej.

Phil Lester.


Najlepszy przyjaciel Dana. W wolnym czasie Youtuber. Nie istnieje słowo, które mogłoby go dobrze opisać - Phil jest bardzo uroczy i z niesamowitą łatwością się zaprzyjaźnia. Mimo to, z jakiegoś dziwnego powodu nie ma dziewczyny. Chłopak bywa dziecinny, ale nie da się tego w nim nie lubić. Bywa bardzo ostentacyjny a także uwielbia opowiadać zabawne historie. Szkoda, że nie dla wszystkich wydają się zabawne... Ale w porządku i tak go wszyscy kochamy.




Jeśli pojawią się jakieś nowe, ważne postacie, będą dodawane na bieżąco.  

♣ I. Have you seen my cigarettes?


- Dominiko, masz natychmiast tu przyjść! - darłam się, podskakując w miejscu. Mdlałam tam prawie z ciepła, słońce okropnie prażyło i już czułam, że zaraz padnę na udar.
- Mówiłam Ci wcześniej. - wyszczerzyła się dziewczyna, nagle pojawiając się w polu widzenia. - Mów mi Nikki.
Wywróciłam z irytacją oczami, siadając na swojej walizce. Naprawdę nie rozumiałam, po co ta cała maskarada. W dodatku odkąd opuściłyśmy lotnisko cały czas nawijała po angielsku. Ja wciąż pamiętam swój ojczysty język, phi! Prychnęłam, przyglądając się swoim paznokciom. Przydałoby się wybrać do kosmetyczki...
- Mogę już iść. - Dominika wróciła. Miała na sobie zwiewną sukieneczkę z wykrojonymi plecami i wyglądała wprost uroczo.
- Zazdroszczę Ci figury. - jęknęłam, schodząc z walizki.  Brunetka prychnęła, uśmiechając się do mnie litościwie.
- Ja mam figurę, a ty kształty gwiazdy porno. - odgryzła się, machając w stronę mojej klatki piersiowej. Zaczęłam się śmiać. - Możesz sobie wchodzić w dekoltach.
- Mogę sobie chodzić, co? Domi... - zauważyłam jej ostre spojrzenie. - Nicole, nie jest fajnie, jak mi się cycki wylewają.
Ale ona już nie słuchała, studiowała zawzięcie grubą broszurę, którą dostałyśmy na lotnisku.
- Syf, kiła i mogiła w tym Londynie. I żadnego wolnego hotelu! - zaperzyła się pięć minut później.
- Czego się spodziewałaś, przyjeżdża tu połowa świata! Rany, rozejrzyj się, tu jest bosko! - złapałam ją za brodę i zmusiłam ją, żeby spojrzała na ulicę. Była to typowa uliczka zawalona sklepami i drogami szybkiego przejazdu. Ludzie pierzchali to w tą, to w tamtą, robiąc niedzielne zakupy. Ucieszyłam się szczególnie, gdy zobaczyłam sklep z hot-dogami na przeciwko. Prawdziwą małą knajpkę, a nie jakieś amerykańskie wózki porozwalane na chodnikach i uniemożliwiające przejście. - Oh, chodźmy tam!
Powiedziałam wesoło, jak mała dziewczynka która chce lizaka. Nicole wywróciła oczami.
- "Zazdroszczę Ci figury!" - przedrzeźniła mnie.
- Cicho, cicho, bo zabiję!
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Przeszłyśmy przez ulicę, gdy okazało się, że knajpka jest nieczynna.
- Jesteś geniuszem, Madeleine!
- Ciiiiiiisza tam. Widziałaś moje papierosy? - trochę trawił mnie głód nikotynowy. Przetrząsnęłam kieszenie, a gdy podniosłam głowę, Dominika wyglądała jakby dostała palpitacji i właśnie schodziła na zawał.
- Dadada...dadadan! - zniknęła moja pewna siebie przyjaciółka. Uniosłam jedną ze swoich idealnie wymodelowanych brwi. - Dan... Howell.. Dan... Howell Dan.
Wepchnęłam sobie pięść do ust, aby nie wybuchnąć iście szatańskim śmiechem. Spojrzała na mnie z paniką, w tym samym momencie wymacałam papierosy w kieszeni kurtki. 
- Gdzie masz Dana? - spytałam, wyciągając jednego papierosa. Nie proponowałam go Nikki, bo brzydziła się paleniem. Po chwili zlokalizowałam chłopaka, szedł w naszą stronę z tym... jakmutam... Philem? - Ahhh.
- Ale jesteś niegrzeczna, poczęstowałabyś mnie! - a gdy spojrzałam na nią z zaskoczeniem, dodała. - Zaraz padnę z nerwów!
- Haha! - ucieszyłam się, wyjmując dla niej jeszcze jednego czerwonego Malborowca, ale ona odepchnęła go. Wyglądała jakby urwała się z kosmosu. - No, dziewczyno..
- Teraz się śmiejesz, ale ciekawe jak Ty byś wyglądała gdybyś zobaczyła swojego.. brr... idola, w którym się bujasz! Magda, jak zwykle wstrętna z Ciebie hipokrytka. - nawet zapomniała już o mówieniu po angielsku. Wyszczerzyłam się, chowając z powrotem papierosa, którego mimo wszystko odmówiła.
- Dobra, dobra, kochana, ja się w nikim nie bujam. - powiedziałam typowo matczynym tonem, zapalając swoją fajkę. Dan i Phil byli coraz bliżej nas, w końcu zatrzymali się przez hot-dogową knajpą.
- Ah, zamknięte. - zmartwił się Phil, a ja zafalowałam brwiami do przyjaciółki, która prawie na zawał tam schodziła.
- Podoba mi się jego brytyjski akcent, taki SEXY. - parsknęłam śmiechem do Dominiki, ale ona wcale nie wyglądała na rozbawioną. Z kamienną twarzą zwróciła się do Howell'a. No nareszcie, dziewczyno, już myślałam,że zapomniałaś o języku w gębie! Uśmiechnęłam się, biorąc bucha. 
- Przepraszam, excuse me... Ty jesteś danisnotonfire! - chłopaki zatrzymali się, aby na nią spojrzeć. Oparłam się o witrynę sklepu, paląc papierosa i przyglądając się scenie z prawdziwie profesjonalnym zainteresowaniem. Dan poprawił krawat, uśmiechając się uroczo. Miał na sobie białą koszulę, trafny wybór. 
- Tak, a Ty jesteś...
- Twoją fanką.
- Nicole, ma na imię Nicole. - wtrąciłam, zwracając teraz na siebie uwagę. Przyjaciółka mordowała mnie spojrzeniem. 
- Ładnie. Hej, widziałem Cię gdzieś wcześniej, przysiągłbym...
- Jesteśmy z Polski, właściwie to odrobinę niemożliwe. - dopowiedziałam złośliwie, a ta znów wysłała mi pełne nienawiści spojrzenie. Świetnie się bawiłam.
- To JEST możliwe! Musiałeś oglądać mój Llama video, na którym śpiewam Twoją piosenkę.
- Teraz pamiętam. Pomyślałem wtedy: wow, jest ładną dziewczyną z nieziemskim głosem. Zapamiętałem Cię, Nikki. A może wolisz, żebym mówił Nicole?
Ah, ta brytyjska maniera. Moja przyjaciółka spłonęła rumieńcem. Popatrzeliśmy na siebie z Philem porozumiewawczo. Już widzę w nim bratnią duszę, haha! Zagadnęłam go o papierosa, ale odmówił. Czy nikt, oprócz mnie, na całym Bożym świecie nie pali? Nawet nie zorientowałam się, kiedy to wszystko dobiegło końca. Rozmawiałam z Philem o... pogodzie, gdy nagle Nikki złapała mnie mocno za ramię.
- Mam jego numer telefonu. Robi się późno, idziemy do hotelu. - chciała zapanować nad sobą, ale szczerzyła się jak pomylona. Prychnęłam. Bawiło mnie to i byłam nieziemsko szczęśliwa, że coś się dzieje. 
(...)
Apartament hotelowy jaki dostałyśmy może nie był jakoś specjalnie wytworny, ale przede wszystkim był przytulny i duży. Uwaliłam się na kanapie w kształcie krwistoczerwonych ust, dzierżąc na kolanach laptopa. Z głośników leciała cicha, spokojna muzyka. W fotelu na przeciwko siedziała Nicole, gorączkowo wystukując coś w swoim tablecie. W tle leciał głos Dana, musiała włączyć sobie jakiś jego filmik. Zaczynało mnie to trochę irytować, bo zagłuszało mojego boskiego Patricka Doyle. Leciało akurat Non nobis, Domine.
- Co tam tak nawalasz? - spytałam po chwili z irytacją, oczywiście po angielsku. Weszło mi to przez nią w krew. 
- Piszę z Danem. - odpowiedziała mi pokrótce, a dostrzegając moje natarczywe spojrzenie, dodała - Na Twitterze. Uważam, że również powinnaś go sobie założyć.
- Wystarcza mi Face. - burknęłam, wracając do laptopowego szaleństwa. Pisałam właśnie z Natalią, miała nas odwiedzić w następny weekend. Minęło parę minut, puściłam od nowa Non Nobis Domine.
- Wyłączyłabyś tą operkę, aż zaczynam tęsknić za Twoim metalem. - jęknęła Nikki, a ja zarechotałam, jeszcze bardziej podgłaśniając Patricka. 
- Jak Ci puszczę Slayera to poczujesz nagłą i nieopanowaną miłość do Doyle'a, będzie Ci się śnił po nocach, będziesz oglądać wszystkie filmy do których podłożył dźwięk, dwadzieścia cztery godziny na siedem. - zachichotałam, zmieniając muzykę na "Do the Hippogriff". Nadal Patrick.
Siedziałam jeszcze godzinę, gdy Nicole poszła spać. Założyłam.. twittera! A potem zmorzył mnie sen i zasnęłam na kanapie z laptopem na brzuchu.