poniedziałek, 6 maja 2013

♣ III. Now I dunno where's my brain.

Ze skruszoną miną wyszłam z łazienki. Oliver zgodził się przyjechać. Zgodził, ba. Nie mógł uwierzyć, że jego święty braciszek się upił. Teraz tylko czekać, aż przyjedzie. Oddałam Jamesowi telefon z miną zbitego psa. 
- Szalejesz jeszcze?
W odpowiedzi brunet objął mnie od tyłu, kołysząc się na boki. Oh, to chyba jakiś dowcip. Mój drugi dzień w Londynie, obie z Nicole mamy już pracę, spotkałyśmy Dana i Phila i właśnie wesoło spędzamy sobie z nimi czas w barze. No, oprócz tego wygląda na to, że pijany aktor właśnie się do mnie przystawia. I zaraz będzie tu drugi aktor. Kogo jeszcze poznam, królową Elżbietę? 
Oderwałam się od bliźniaka i podeszłam do baru, przy którym Phil stworzył swój mały świat z zakłopotanym barmanem.
- Nie uważasz, że jesteś zbyt, no wiesz.... wstawiony? - syknęłam mu do ucha, odciągając go od baru. Barman obdarzył mnie pełnym wdzięczności spojrzeniem. 
- Co chcesz, kobietoooooo?
- Zabić Cię w lesie. Phil, widziałeś Nikki?
Chłopak rozejrzał się nieprzytomnie po barze. Grzywka kompletnie oparła mu na oko i nic na nie nie widział. 
- Dana też nie maaa... Ale wiesz co, Charly? Kocham Cię w ten sposób, w jaki układasz swoje włosy rano. W sposób w jaki chodzisz na tych swoich szpilkach, których tak nienawidzisz...
- JAKA CHARLY, POPIEPRZYŁO? - przez chwilę byłam nawet skłonna uwierzyć, że źle zrozumiałam co powiedział, ale to po prostu on był napruty i gadał od rzeczy. No... przynajmniej umiał jeszcze składać jakoś zdania, a to duży plus.
- Nie wiem, Charly, czy jesteś tak głupia na jaką wyglądasz, ale jesteś blondynką, więc...
- CO? - przeczesałam palcami swoje orzechowe włosy, jakby sama upewniając się, że nie jestem. Phil widocznie też to zauważył, bo poruszył się niespokojnie.
- Widziałaś Dana, Mad? 
Nagle jakby wrócił do normalności. Ale zmuszona byłam zakończyć rozmowę bo do baru wparował brat Jamesa. Naprawdę byli tacy sami! No, może Oliver miał trochę inny styl.. Luźna czarna koszulka z Bon Jovi'm zwisała na jego umięśnionych ramionach, włosy miał roztrzepane, jak w wiecznym wichrze. Nie to co nienaganny James, z ulizanymi włosami, koszulą i wszystkim... Zerknęłam na niego. No, może teraz akurat tego nie da się odczuć. Zaśmiewając się pod nosem, podeszłam do nich. 
- Nie jest z nim aż tak źle. - oświadczył bliźniak, najwidoczniej rozbawiony. James wziął go pod ramię, najwidoczniej ucieszony.
- No, psino, przyszedłeś pobawić się z braciszkiem?! - jednocześnie wyciągnął do mnie rękę i przyciągnął mnie mocno do siebie. Gorzej chyba być nie mogło.. a jednak, mogło! Nagle doskoczył do nas Phil. 
- Cześć kochane pyszczki moje.
Oczywiście zwracał się do bliźniaków, a nie do mnie. On jest naprawdę gejem? Na to wyglądało. 
- Mogę śpiewać, mogę tańczyć, mogę uprawiać seks! - darł się James. I jakby próbując zaprezentować swoje możliwości zaczął się kołysać, nieomal się nie przewracając... a tym samym przewracając mnie. AmazingPhil z chęcią się do niego dołączył. Klęczałam na kolanach, zdumiona. Nawet się nie zorientowałam, kiedy wyrżnęłam na glebę. Oliver podał mi dłoń. Rozpłynę się tu zaraz! 
- Dzięki.
Wstałam na równe nogi. Chyba trzeba było eskortować Jamesa, bo taczał się tam. Phil właśnie zamawiał mu kolejną kolejkę.
- Nie ma mowy! - powiedziałam równo z Oliverem, łapiąc bruneta za ramiona. 
- Chodź, James.
- Gdzie mnie ciągniecie?
- Na.. randkę... - wypadliśmy z baru, za nami Phil, cały w skowronkach. Gdyby była to kreskówka, wokół jego głowy latały by małe serduszka, na kształt aureoli.
- TUTAJ JESTEM. 
Na dźwięk głosu Phila dwie postacie przy murku oderwały się od siebie. Dan cały zapłakany, Nicole zmartwiona i współczująca. Moje brwi poszybowały wysoko w górę. 
- Upił się... i ryczy. - mruknęła do mnie przyjaciółka, wywracając oczami. Uniosłam kciuk w górę. Każdy powód żeby przytulić Howell'a jest dobry, nie? 
- Niezaglondowowywuje się darowanowanemu Danowi koniowi...- wybełkotał Phil, nagle wymiotując na trawnik. Dan zakrył oczy dłonią.
- Mój... przyjaciel... jest homo... A ja mieszkałem z nim przez tyle lat...! - mówił Nicole. 
Oli wpakował już brata do samochodu. James przyssał się do szyby jak glonojad i właśnie patrzył na nas mętnymi, pijackimi oczkami.
- Dzięki za cynk... em...
- Madeleine, jak ja Cię kochaaaam, do Ciebie szlocham. - to Phil kucnął na jedno kolano.
- Przynajmniej znasz moje imię.
- Ta... - Oliver podrapał się zakłopotany po głowie. - Do zobaczenia.
Do zobaczenia? Serce mi drgnęło, a co to niby miało znaczyć? Uśmiechnęłam się głupio. Ja tam z Phelpsami zawsze chętnie... się zobaczę.
- Okay, tylko teraz musimy odprowadzić ten cyrk na dwóch kółkach. - zwróciłam się do Nicole, gdy samochód odjechał.

(...)

Odprowadziłyśmy chłopaków do ich domu. Mało mnie jakoś obchodziły ich teksty o seksualności, myślałam o Phelpsach. Konkretnie o jednym. Przez jedną cudowną chwilę byłam sobie z nim jak z jakimś przyjacielem. Ale potem... Do zobaczenia? Nawet nie mam jego numeru!
Z złością zapaliłam papierosa. Nagle Dan przebiegł obok mnie, Phil go gonił. Nicole prawie kładła się ze śmiechu. Cóż, przynajmniej Ci tutaj nie wyglądają, jakby szybko mieli zniknąć z naszego życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz