poniedziałek, 6 maja 2013

♣ II. We all get drunk sometimes.

- Ja naprawdę chcę dostać tą pracę, Madeleine! - jęknęła Nikki całkiem poważnym tonem. Żarty chyba odkładamy na bok. Wyprostowałam się jak struna, odsuwając od siebie talerz z śniadaniem.
- Nie bądź taka melodramatyczna...
- MELODRAMATYCZNA? Ja muszę dostać tę pracę. W przeciwieństwie dla Ciebie, nie mam tu jeszcze żadnej posady i TROCHĘ mnie to martwi.
Fakt, przed wyjazdem złożyłam CV do Polskiego, ale to uwaga Polskiego, wydawnictwa które miało siedzibę w Londynie. Brakowało im kogoś na korektę, więc łatwo się zgodzili. 
- To kiedy tam się wybierasz?
- Zaraa.... Jestem głupia! - pacnęła się nagle w czoło.
- To wiem, no ale miło, że się przyznałaś. - zachichotałam. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, nie byłoby mnie już tutaj.
- Umówiłam się z Danem i Philem na kawę. Za godzinę.
- Zamierzałaś jechać na dwa fronty? - parsknęłam śmiechem, wstając i udając się do łazienki, aby zrobić sobie jakiś delikatny makijaż.
- Właściwie, po prostu zamierzałam wziąć Ciebie. Wiesz co? - spytała, a ja pojawiłam się w drzwiach łazienki z tuszem w dłoni. - Ja naprawdę nie mogę iść, ale nie obrazisz się, jeśli Cię tam wyślę, co? Proooooszę! Nie chcę wyjść na gołosłowną, głupie to trochę, gdyby nikt się nie zjawił. Postaram się szybko przyjść! 
- Nie ma sprawy, nie płacz mi tu już. - powiedziałam rozbawiona, patrząc na jej przerażony wyraz twarzy. - Ale nie waż się przychodzić bez pracy, wtedy to dopiero będzie melodramatycznie jak nam nie wystarczy na hotel.

(...)

W całym swoim życiu chyba nie czułam się bardziej zagubiona. Poprawiłam torebkę na ramieniu, rozglądając się nieporadnie po ulicy. Ja i moja pieprzona orientacja w terenie... Zmysł harcerza, haha. Cholera i ni w cholerę nie mogę zadzwonić do Nicole, bo ma tą rozmowę kwalifikacyjną. Na ulicy nie było zbyt dużo osób. Zaczepiłam jakiegoś bruneta, który szedł przede mną.
- Przepraszam...
Odwrócił się ku mnie natychmiastowo, jak rażony gromem.
- Autograf czy zdjęcie?
- CO? - wytrzeszczyłam na niego oczy, dopiero teraz dostrzegając jego twarz. O nie, to był... Fred! Nie, George... Argh. Jeden z aktorów grających bliźniaków w Harry'm Potterze. To niewiarygodne, kocham ich! - Chciałam tylko spytać o drogę do Mystic Coffe. Wygląda, że się zgubiłam.
W moim akcencie na pewno było słychać, że jestem nietutejsza i to chyba tylko to skłoniło Phelpsa do udzielenia mi pomocy. A może przeznaczenie.
- Wspaniale, akurat tam idę. - uśmiechnął się do mnie ciepło i chwilę potem szliśmy już razem ulicą. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Ogłupiałam jak wczoraj Nicole przy Danie, może nawet bardziej.
- Amm.... Gdzie masz brata? - a widząc jego zaskoczone spojrzenie, dodałam - Weasley'owie..
Rany, głupia dziewczyno, co ty mówisz! Nie mogłam się powstrzymać. Przecież doskonale znałam ich nazwiska.
- Olivera? Nie wiem, dziś pewnie został w domu. I jesteśmy... Phelps. A Ty...?
Ah, zatem to Fred.. znaczy James.
- Wiem. Przepraszam, zachowuję się jak idiotka. Madeleine Norrington.
- Idiotkę żeś widziała... - mruknął, szczerząc do mnie zęby. - Jesteśmy.
I faktycznie, staliśmy pod Mystic Coffe. Poczułam nagłą, przemożną chęć rzucenia się mu na szyję i zrobienia sobie z nim wspólnego zdjęcia. Wszedł już jednak do środka, a ja zaczerwieniłam się po uszy. Obudził się we mnie instynkt fanki... i kilka dobrych godzin przeglądania tumbrla w poszukiwaniu jego zdjęć. Wsunęłam się do kawiarni za nim. Danisnotonfire i AmazingPhil już tam byli. James stał na przeciwko mnie i rozglądał się po pomieszczeniu, zerkając na zegarek na ręce. 
- Hej, James, może przyłączysz się do nas? - zagadnęłam go z uśmiechem. Wiedziałam, że będę tego żałować, już sami Youtuberzy przytłaczali mnie trochę swoją sławą. 
Zgodził się z zaskakującą łatwością. Przysiadłam się do chłopaków z szerokim uśmiechem.
- Nicole nie mogła przyjść, ma dziś rozmowę o pracę. - poinformowałam ich, ale bardziej kierowałam to w stronę Dana. 
- Szkoda, ale nie szkodzi. - wyszczerzył się Phil, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Mam nadzieję, że zbyt długo nie czekaliście... - odrzekłam słabo, zezując na dwie puste filiżanki przed nimi.
- Okołu dziesięciu minut, ale nie przejmuj się, wspaniale się bawiliśmy. - uśmiechał się szeroko Phil.
Coś mnie naszło... panika, poczucie beznadziejności, nie wiem... Wypaliłam:
- Jesteście gejami?
Phil zaczął się śmiać, a Dan wytrzeszczył na mnie oczy, jakby niepewny czy się załamać czy wybuchnąć śmiechem. Siedzący obok mnie James, zagadnął mnie:
- Wiesz, Madeleine, wydaje mi się, że po prostu są przyjaciółmi. - zaśmiał się pod nosem, a ja urażona dźgnęłam go w ramię. - Kojarzę Cię... jesteś Danisnotonfire.
- A Ty jesteś jednym z bliźniaków! - podniecił się nagle Phil, klaszcząc w dłonie. Phelps obdarzył go zdawkowym spojrzeniem.
- Ciebie nie znam.
- Jak można znając Dana nie znać AmazingPhila? Przecież on jest amazing. - roześmiałam się, przeglądając menu. Karmelowa kawa z cynamonem to coś, czego chcę.. Chociaż zdecydowanie wolałabym schłodzone piwko. Całą godzinę przegadaliśmy śmiejąc się i gadając w najlepsze. W pewnym momencie James zdradził, że miał tu się spotkać z dziewczyną, ale chyba go wystawiła. Jak można wystawić takiego wspaniałego faceta? Piłam właśnie trzecią kawę, gdy do kawiarni wpadła zdyszana Nikki.
- Dostałam tę robotę! 
Rzuciłam się, żeby ją uściskać, ale dopowiedziała:
- Oczywiście, najpierw małą pensję... Będę roznosicielką kawy. Ale to dopiero początek, prawda?
- Podpatrzysz tych wszystkich wielkich modowych geniuszy przy pracy.. To jest James, James, Nicole. 
Moja przyjaciółka łatwo wpasowała się w towarzystwo. Gdy zapadł zmrok, przenieśliśmy się do baru naprzeciwko. Każda okazja do picia jest dobra. Przewieszałam się właśnie przez barek, jakby zastanawiając się, czy sobie zwymiotować czy nie, gdy zagadnął mnie pijany Dan:
- Voldemort jest sexy! - po czym podobnie jak ja przewiesił się przez barek i.. zwymiotował. Odsunęłam się gwałtownie, śmiejąc się w najlepsze. Mimo,że była nas tylko piątka, łatwo opanowaliśmy cały bar. James niebezpiecznie blisko kołysał się z jakąś laską w rytm dzikiej muzyki rave, która leciała z głośników. 
- Phelps, przypominam Ci, że masz dziewczynę! - zawołałam, odciągając go. Rzucił się na mnie z łapskami.
- Ciebie?
- Nie, nie. Rany, ale jesteś... - odepchnęłam go, bo zbliżał się do moich ust. - Wszyscy macie słabą głowę!
Zirytowałam się, wiodąc wzrokiem ku Nikki która chichotała z Danem i Philem który podrywał barmana. Haha, boże. 
- Musisz ogarnąć! - wkurzyłam się szczerze, bo James próbował się do mnie dobierać. Zanurzyłam rękę w jego kieszeni, aby wyłowić telefon. Ucieszył się, najwidoczniej myśląc, że go... brr, macam. Popędziłam do łazienki, po drodze wybierając numer. To była spontaniczna decyzja. W sumie nie zrobiłabym tego bez procentów we krwi. Wybrałam bowiem numer do Olivera.
- Co jest, stary?
Zatrzasnęłam drzwi od łazienki, opierając się o nie.
- Halo, Oliver? Potrzebna mała pomoc z Twoim bratem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz