piątek, 10 maja 2013

♣ IV. Oh, I beg you, can I follow?

- Ahaa!
Poniosłam głowę z poduszki. Na głowie miałam wielką szopę i prawdopodobnie wyglądałam jak mop.
- Mhmhpohm, mamo? - wstałam gwałtownie, uderzając głową w skośny sufit.
Rozejrzałam się po pokoju. W kącie siedział Phil, trzymając coś na kolanach i uśmiechając się do tego. Zostaliśmy u nich tej nocy, bo zwyczajnie Dan bał się swojego przyjaciela. Wcale mu się nie dziwiłam. A teraz... co on robi? Wysunęłam się z łóżka, mając w nosie to, że jestem w bieliźnie. W końcu Phil to homo, prawda?
- Co tam masz? - kucnęłam przy nim. Phil trzymał na kolanach laptopa, a na nim... Skype! Rozmawiał z... odsunęłam się gwałtownie od laptopa, piszcząc. James! A ja byłam w samej bieliźnie! Chłopacy zarechotali.
- Skąd Ty..
- Wziąłem wczoraj jego numer telefonu. - powiedział Phil, biorąc laptopa w ramiona i niosąc go do biurka. Uciekłam z pola widzenia kamerki. - I się zgadaliśmy, jakoś!
- Aha, to bardzo interesujące. - mruknęłam nieszczerze, szukając swoich spodni. Moje ciuchy były ciśnięte byle jak obok fotela, ale... gdzie ciuchy Nikki? Gdzie ona sama? - Gdzie...
- W pracy. - Phil odgadywał moje myśli. - Co jest dziwne, dziewczyna nawet nie miała najmniejszego kaca...
- Bo nic nie piła, kretynie. A Ci co, główka doskwiera? - podeszłam do niego, już całkowicie ubrana. Dżejms właśnie coś mówił, z szerokim uśmiechem. Zauważyłam, że nie ma koszulki. To było sexy, niemniej jednak...
- Fuuuuj, to gejowskie. - zebrałam chłopakowi jedną słuchawkę, aby posłuchać, co mówi Phelps.
- I okazało się, że to dziś... ale cieszę się... oo, cześć Madeleine! - przywitał się ze mną entuzjastycznie. Posłałam mu ciepły uśmiech, opierając się łokciami o zagłówek w krześle Phila. - Mam kaca jak cholera, nie pamiętam prawie nic z wczoraj... Proszę powiedź, że nie zrobiłem nic głupiego.
- W sumie zastanowiłabym się nad tym dłużej... ale chyba nie było tam nic, co utkwiłoby na dłużej w pamięci kogokolwiek.
Bruneta chyba usatysfakcjonowała moja odpowiedź. Oddaliłam się od monitora.
- Chyba będę się zbierać, co?
- NIE, ZOSTANIESZ! - wpadł do pokoju Dan, w biegu ciągnąc mnie za dłoń w stronę kuchni. Posłusznie pobiegłam za nim.
- Pali się, Danisnotonfire? - wyszczerzyłam się. Chłopak robił... kanapki.
- Nie rozumiem, po co mnie wołałeś. - oświadczyłam głupio, ale on wskazywał moją komórkę która poruszała się po blacie, mocno wibrując. - Jakbyś nie mógł mi jej przynieść... Słucham.
Przytrzymałam komórkę ramieniem, pomagając Danowi w robieniu kanapek.
- Oh, to Ty! - zeszłam nagle na polski język, a Dan spojrzał na mnie z zainteresowaniem. - Tak miło Cię słyszeć. Wiesz już coś o biletach...? Jestem w stanie odebrać Cię z lotniska nawet jeśli byłoby to w środku nocy!... - zrobiłam pauzę, wysłuchując dziewczyny. - Słuchaj, nie uwierzysz, kogo spotkałam... Ani u kogo w domu jestem...! Nie, nie u Samwella, rany. Poznałam Phelpsów.
- Ah! PAMIĘTAM! - ucieszyła się Natalia, a ja musiałam przytrzymać telefon dłonią, aby mi się nie ześlizgnął. - Grali Weasley'ów w Harrym... Nadal się jarasz George'm?
- CIĄGLE SIĘ NIM JARAM. Słuchaj, byliśmy na imprezie w nocy... i Fred się do mnie przystawiał po pijanemu. To znaczy, James.... I potem... ah, Dominika też poznała swoich "idoli". Ale nie mogę teraz rozmawiać, bo Dan zaciuka mnie tym nożem do...
Rozłączyłam się dramatycznie, wybuchając śmiechem. Głos przyjaciółki zdecydowanie poprawił mi humor. No, i będzie tu już za cztery dni! Howell właśnie kończył robić kanapki.
- Ale mam kaca. - jęknął, podając mi talerz. Sam rzucił się do butelki wody, aby zaraz potem wypić całą jednym haustem.
- Wszyscy macie. - zauważyłam, wywracając oczami. - Wow, Dan, to wygląda smacznie.
- Ty nie? Dzięki.
- Ja jestem Polką, nie pamiętasz? - prychnęłam, niosąc talerz do drugiego pokoju. - I tak wypiłam więcej od was.
Phil zniknął, a siedzący w ekranie laptopa James (już ubrany w koszulkę! Jaka szkoda.) oświadczył mi, że poszedł wziąć prysznic. Jasne, a to ciekawe. Ignorując kanapki, usiadłam na krześle, aby trochę pogadać z bliźniakiem.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? Może byś do nas przyjechał, co? Wesoło jest, a Dan obrobi cały zapas wody, jak tak dalej pójdzie. - dodałam, zerkając na chłopaka, który miał już kolejną butelkę wody w ustach.
- Slysaslzb toooooo! - powiedział mi, nadal pijąc. Woda pociekła mu po brodzie i zniknęła w jego t-shircie. - Chcejsz się napić?
- Podziękuję. - zaśmiałam się, odwracając się z powrotem do ekranu laptopa. - M, to jak, kochany?
Dżejms zrobił dziwną minę.
- Miałem dziś jechać na golfa...
- Nie, nie, jak miałeś jakieś plany, to się nie kłopocz! - powiedziałam szybko. - Golf mimo kaca, hę?
- Kaca? - wytrzeszczył na mnie oczy, a ja już wiedziałam, co usłyszę. - Ty masz...... AAAA!
Wybuchnął nagle śmiechem.
- Oliver. - oświadczyłam, nagle blada jak kreda. Krew po prostu odpłynęła mi od policzków. Patrzyłam na mężczyznę, mając świadomość, że nazwałam go właśnie kochaniem. Żeby móc jakoś odwrócić uwagę od mojego zażenowania, wepchnęłam sobie do ust kawałek kanapki Dana. Po chwili zmuszona byłam ją wypluć.
- TFU, KTO NORMALNY ROBI KANAPKI Z.... to cynamon?!
- Dan robi. - wrócił Phil, na głowie miał zawinięty stylowy turbanik z ręczniczka. A na biodrach...
- OUUUUUUUH. - jęknęłam, w tym samym momencie co Dan i Oliver, odwracając głowy, bowiem... Phil jakoś nie fatygował się zasłaniając czymkolwiek swoich klejnotów.
- Pewnie rozdziewiczyło Cię samym spojrzeniem, dziewczyno! - zarechotał chłopak, nadal nie robiąc nic z tym, że wszystko było doskonale widać. Uparcie wpatrywałam się w klawiaturę laptopa, nie odwracając głowy. Rozległo się szmeranie, Phil jakby nigdy nic szukał sobie w szafie ciuchów. Kliknęłam ze złością w przeglądarkę, mając zamiar sprawdzić Twittera.
- Masz Twittera? - zapytałam bliźniaka, scrollując w dół. Nic ciekawego, Nikki dodała parę traumatycznych wpisów. - Pewnie, że masz.
Dodałam szybko, wyszukując go. Taka już dola, gdy szalałam za Phelpsami miałam starannie dopasowany każdy szczegół i wiedziałam o nich wszystko, co w internecie można się dowiedzieć.
- Śledzisz mnie? Zaraz poszukam...
- Madeleine, Madeleine Norrington. - przypomniałam mu cierpliwie, odświeżając stronę.
- Taa... Norrington, jak ten dude z Piratów?
- Oh... tak! - ucieszyłam się, rada, że aktor pamięta takie rzeczy. Ponownie odświeżyłam stronkę, śledziły mnie już czterdzieści dwie osoby, zatem ktoś doszedł. Rany, muszę poszukać więcej ludzi. - Widzę, że znalazłeś?
W tym samym momencie obrócił mnie na krześle obrotowym Lester, uradowany i ucieszony z jakiś powodów.
- Zamawiamy zakupy, bo prędzej umrzemy, niż zjemy kanapki Dana. Chcesz coś?
No, przynajmniej miał już na sobie normalne spodnie.
- Zbożowy batonik i... pół litra czystej wódki.
- Jak ogarniać to ogarniać. - rechotał chłopak, wybierając numer.

(...)

Co spodziewała się ujrzeć Nikki po wejściu do domu Howella i Lestera? Może wszystkich kulturalnie oglądających telewizję, a może Mad pomagającą nakręcić kolejny vlog na YouTube'a? Wielce mi z niej operatorka kamery w końcu... A nie, scenarzystka bardziej! Zrobiłaby im kobiece makijaże i paradowaliby w sombrero. Z głośników laptopa leciał delikatnie utwór Wiz Khalify, wszędzie walałby się puste, aluminiowe butelki po piwie, kilka szklanych po innych, na pewno szlachetnych trunkach.
- LECZĄ KACA! - wyskoczyłam na przyjaciółkę, machając nad głową bokserkami Phila jak trofeum.
- Genialnie. - przewróciła oczami Nikki, zdejmując z siebie kurtkę. Była wilgotna, padało. - Nie mów, że zostaniemy tu na jeszcze jedną noc? Na darmo płacimy za hotel.
- KOSZULKĘ METALLICY MI WYPRAŁEŚ, METALLICY! - usłyszeliśmy nagle Phila. Wytrzeszczyłam się, jedno oko miałam większe od drugiego.
- Eh... Nie uwierzysz, kogo spotkałam w robocie.
- Właśnie, jak tam było?
- Całkiem w porządku, dostałam pensję... ale wydałam ją już na obiad w Starbucks'ie. I spotkałam Jamesa.
- Co on tam robił? - zainteresowałam się, biorąc sobie browara z lodówki. - Chcesz?
- Nie, dzięki... Przyszedł do swojej dziewczyny! Nieźle się wkurzyła, jak się dowiedziała, co wyprawiał. No i potem gadaliśmy... i chyba nadal jest na nas wkurzona.
- No pięknie. - burknęłam, otwierając zamaszyście piwo. Wytrysnęło do góry, zalewając połowę blatu. - Powinna być wdzięczna, w końcu to ja.. my doprowadziliśmy go do ogarnięcia.
- Przemawia przez nią zazdrość. - mruknęła Nicole, również biorąc sobie jedno piwko.
- Co?!
- Złoty trunek będzie mnie napędzał do zabawy. - mrugnęła jeszcze do mnie i ruszyła w stronę chłopaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz