niedziela, 5 maja 2013

♣ I. Have you seen my cigarettes?


- Dominiko, masz natychmiast tu przyjść! - darłam się, podskakując w miejscu. Mdlałam tam prawie z ciepła, słońce okropnie prażyło i już czułam, że zaraz padnę na udar.
- Mówiłam Ci wcześniej. - wyszczerzyła się dziewczyna, nagle pojawiając się w polu widzenia. - Mów mi Nikki.
Wywróciłam z irytacją oczami, siadając na swojej walizce. Naprawdę nie rozumiałam, po co ta cała maskarada. W dodatku odkąd opuściłyśmy lotnisko cały czas nawijała po angielsku. Ja wciąż pamiętam swój ojczysty język, phi! Prychnęłam, przyglądając się swoim paznokciom. Przydałoby się wybrać do kosmetyczki...
- Mogę już iść. - Dominika wróciła. Miała na sobie zwiewną sukieneczkę z wykrojonymi plecami i wyglądała wprost uroczo.
- Zazdroszczę Ci figury. - jęknęłam, schodząc z walizki.  Brunetka prychnęła, uśmiechając się do mnie litościwie.
- Ja mam figurę, a ty kształty gwiazdy porno. - odgryzła się, machając w stronę mojej klatki piersiowej. Zaczęłam się śmiać. - Możesz sobie wchodzić w dekoltach.
- Mogę sobie chodzić, co? Domi... - zauważyłam jej ostre spojrzenie. - Nicole, nie jest fajnie, jak mi się cycki wylewają.
Ale ona już nie słuchała, studiowała zawzięcie grubą broszurę, którą dostałyśmy na lotnisku.
- Syf, kiła i mogiła w tym Londynie. I żadnego wolnego hotelu! - zaperzyła się pięć minut później.
- Czego się spodziewałaś, przyjeżdża tu połowa świata! Rany, rozejrzyj się, tu jest bosko! - złapałam ją za brodę i zmusiłam ją, żeby spojrzała na ulicę. Była to typowa uliczka zawalona sklepami i drogami szybkiego przejazdu. Ludzie pierzchali to w tą, to w tamtą, robiąc niedzielne zakupy. Ucieszyłam się szczególnie, gdy zobaczyłam sklep z hot-dogami na przeciwko. Prawdziwą małą knajpkę, a nie jakieś amerykańskie wózki porozwalane na chodnikach i uniemożliwiające przejście. - Oh, chodźmy tam!
Powiedziałam wesoło, jak mała dziewczynka która chce lizaka. Nicole wywróciła oczami.
- "Zazdroszczę Ci figury!" - przedrzeźniła mnie.
- Cicho, cicho, bo zabiję!
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Przeszłyśmy przez ulicę, gdy okazało się, że knajpka jest nieczynna.
- Jesteś geniuszem, Madeleine!
- Ciiiiiiisza tam. Widziałaś moje papierosy? - trochę trawił mnie głód nikotynowy. Przetrząsnęłam kieszenie, a gdy podniosłam głowę, Dominika wyglądała jakby dostała palpitacji i właśnie schodziła na zawał.
- Dadada...dadadan! - zniknęła moja pewna siebie przyjaciółka. Uniosłam jedną ze swoich idealnie wymodelowanych brwi. - Dan... Howell.. Dan... Howell Dan.
Wepchnęłam sobie pięść do ust, aby nie wybuchnąć iście szatańskim śmiechem. Spojrzała na mnie z paniką, w tym samym momencie wymacałam papierosy w kieszeni kurtki. 
- Gdzie masz Dana? - spytałam, wyciągając jednego papierosa. Nie proponowałam go Nikki, bo brzydziła się paleniem. Po chwili zlokalizowałam chłopaka, szedł w naszą stronę z tym... jakmutam... Philem? - Ahhh.
- Ale jesteś niegrzeczna, poczęstowałabyś mnie! - a gdy spojrzałam na nią z zaskoczeniem, dodała. - Zaraz padnę z nerwów!
- Haha! - ucieszyłam się, wyjmując dla niej jeszcze jednego czerwonego Malborowca, ale ona odepchnęła go. Wyglądała jakby urwała się z kosmosu. - No, dziewczyno..
- Teraz się śmiejesz, ale ciekawe jak Ty byś wyglądała gdybyś zobaczyła swojego.. brr... idola, w którym się bujasz! Magda, jak zwykle wstrętna z Ciebie hipokrytka. - nawet zapomniała już o mówieniu po angielsku. Wyszczerzyłam się, chowając z powrotem papierosa, którego mimo wszystko odmówiła.
- Dobra, dobra, kochana, ja się w nikim nie bujam. - powiedziałam typowo matczynym tonem, zapalając swoją fajkę. Dan i Phil byli coraz bliżej nas, w końcu zatrzymali się przez hot-dogową knajpą.
- Ah, zamknięte. - zmartwił się Phil, a ja zafalowałam brwiami do przyjaciółki, która prawie na zawał tam schodziła.
- Podoba mi się jego brytyjski akcent, taki SEXY. - parsknęłam śmiechem do Dominiki, ale ona wcale nie wyglądała na rozbawioną. Z kamienną twarzą zwróciła się do Howell'a. No nareszcie, dziewczyno, już myślałam,że zapomniałaś o języku w gębie! Uśmiechnęłam się, biorąc bucha. 
- Przepraszam, excuse me... Ty jesteś danisnotonfire! - chłopaki zatrzymali się, aby na nią spojrzeć. Oparłam się o witrynę sklepu, paląc papierosa i przyglądając się scenie z prawdziwie profesjonalnym zainteresowaniem. Dan poprawił krawat, uśmiechając się uroczo. Miał na sobie białą koszulę, trafny wybór. 
- Tak, a Ty jesteś...
- Twoją fanką.
- Nicole, ma na imię Nicole. - wtrąciłam, zwracając teraz na siebie uwagę. Przyjaciółka mordowała mnie spojrzeniem. 
- Ładnie. Hej, widziałem Cię gdzieś wcześniej, przysiągłbym...
- Jesteśmy z Polski, właściwie to odrobinę niemożliwe. - dopowiedziałam złośliwie, a ta znów wysłała mi pełne nienawiści spojrzenie. Świetnie się bawiłam.
- To JEST możliwe! Musiałeś oglądać mój Llama video, na którym śpiewam Twoją piosenkę.
- Teraz pamiętam. Pomyślałem wtedy: wow, jest ładną dziewczyną z nieziemskim głosem. Zapamiętałem Cię, Nikki. A może wolisz, żebym mówił Nicole?
Ah, ta brytyjska maniera. Moja przyjaciółka spłonęła rumieńcem. Popatrzeliśmy na siebie z Philem porozumiewawczo. Już widzę w nim bratnią duszę, haha! Zagadnęłam go o papierosa, ale odmówił. Czy nikt, oprócz mnie, na całym Bożym świecie nie pali? Nawet nie zorientowałam się, kiedy to wszystko dobiegło końca. Rozmawiałam z Philem o... pogodzie, gdy nagle Nikki złapała mnie mocno za ramię.
- Mam jego numer telefonu. Robi się późno, idziemy do hotelu. - chciała zapanować nad sobą, ale szczerzyła się jak pomylona. Prychnęłam. Bawiło mnie to i byłam nieziemsko szczęśliwa, że coś się dzieje. 
(...)
Apartament hotelowy jaki dostałyśmy może nie był jakoś specjalnie wytworny, ale przede wszystkim był przytulny i duży. Uwaliłam się na kanapie w kształcie krwistoczerwonych ust, dzierżąc na kolanach laptopa. Z głośników leciała cicha, spokojna muzyka. W fotelu na przeciwko siedziała Nicole, gorączkowo wystukując coś w swoim tablecie. W tle leciał głos Dana, musiała włączyć sobie jakiś jego filmik. Zaczynało mnie to trochę irytować, bo zagłuszało mojego boskiego Patricka Doyle. Leciało akurat Non nobis, Domine.
- Co tam tak nawalasz? - spytałam po chwili z irytacją, oczywiście po angielsku. Weszło mi to przez nią w krew. 
- Piszę z Danem. - odpowiedziała mi pokrótce, a dostrzegając moje natarczywe spojrzenie, dodała - Na Twitterze. Uważam, że również powinnaś go sobie założyć.
- Wystarcza mi Face. - burknęłam, wracając do laptopowego szaleństwa. Pisałam właśnie z Natalią, miała nas odwiedzić w następny weekend. Minęło parę minut, puściłam od nowa Non Nobis Domine.
- Wyłączyłabyś tą operkę, aż zaczynam tęsknić za Twoim metalem. - jęknęła Nikki, a ja zarechotałam, jeszcze bardziej podgłaśniając Patricka. 
- Jak Ci puszczę Slayera to poczujesz nagłą i nieopanowaną miłość do Doyle'a, będzie Ci się śnił po nocach, będziesz oglądać wszystkie filmy do których podłożył dźwięk, dwadzieścia cztery godziny na siedem. - zachichotałam, zmieniając muzykę na "Do the Hippogriff". Nadal Patrick.
Siedziałam jeszcze godzinę, gdy Nicole poszła spać. Założyłam.. twittera! A potem zmorzył mnie sen i zasnęłam na kanapie z laptopem na brzuchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz